środa, 29 stycznia 2014

GARNIER PURE ACTIVE, korektor na niedoskonałości

Witam Was po dośc długiej nieobecności na blogu. Wybaczcie, ale byłam taka zapracowana, że hoho. Niech nikt nie zapomina, że jestem uczennicą, właśnie mija półrocze, więc trzeba było kuć na zdawki :) A do tego przedwczoraj byłam u okulisty, Nie dość, że wysiedziałam się tam od 13 do 17 to jeszcze okazało się, że "wspaniała pani doktor" źle mnie zbadała i moje siedzenie w poczekalni poszło na marne.
Niebawem ferie, wiec postaram się więcej czasu poświęcić na prowadzenie bloga :D
Do domu wróciłam w stanie, kiedy lepiej było do mnie nie podchodzić. ;) Ale już się ogarnęłam i jest OK.
Przechodząc do rzeczy dziś pokażę Wam produkt, któremu właśnie mija termin przydatności. I szczerze mówiąc cieszę się z tego powodu, ponieważ u mnie korektor Garnier PureActiv, bo o nim właśnie mowa ani trochę się nie sprawdził.


Jest to korektor antybakteryjny, czyli lekko wysuszający. Okej, nie miałam zamiaru stosować go na inne partie twarzy niż na jakieś drobne wypryski. Ale nie dość, że jest za ciemny, pomimo że pisało, że to kolor JASNY, a jasny to on na pewno nie jest (Tak, mam jasną cerę, ale on jest jakiś pomarańczowy), to co najważniejsze według mnie kryje przeciętnie.Jedyne co uzyskałam po jego aplikacji to pomarańczowe plamki na twarzy, spod których przedzierają się wredne krostki. Ale być może to tylko moje złudzenie i jestem za bardzo wymagająca. Ja ogólnie od korektora wymagam mega mocnego krycia, więc to tylko moja opinia.


Ale jak już jakimś cudem udało mi się zaaplikować go tak, że zakrył wypryski to oczywiście rozczarowałam się także jego trwałością. Po kilku zaledwie godzinach ściera się, i co otrzymujemy? Oczywiście pomarańczowe plamy.

A więc, u mnie zdecydowanie się nie sprawdził, ale być może u osób o ciemniejszej ode mnie cerze sprawdzi , ale jedyne co ja mogę o nim powiedzieć pozytywnego to to, że ma bardzo fajne opakowanie z metalową chłodzącą kuleczką roll-on i, że jest bardzo wydajny.
A największym minusem jest to, że jest dla mnie dużo za ciemny, bo gdyby nie to to może  i bym tak nie narzekała :)

cena: ok 20 zł/15 ml

5 komentarzy:

  1. Chciałam go kiedyś kupić, dobrze że sobie odpuściłam.

    OdpowiedzUsuń
  2. fajnie że o tym piszesz bo miałam na niego chrapke :)
    P.S zostałaś nominowana do Walentynkowego Konkursu - Serdecznie zapraszam :)))
    mybeautyjoy.blogspot.co.uk/2014/02/walentynkowy-konkurs-rozdanie.html

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej Weronika mam pytanko- jak Ci się sprawują pędzle, ktore kiedyś dostałaś? ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dołączam się do pytania (jeśli prowadzisz jeszcze tego bloga)

    OdpowiedzUsuń